Znajomy zapowiedział nam się na obiad i mimo, że stwierdził, że ze mną to może nawet zjeść bułkę z masłem to jednak pytając o jego gusta kulinarne usłyszałam "zaskocz mnie":). No więc wykombinowałam łososia... po zjedzonym obiedzie usłyszałam tyle pochwał, że urosłam co najmniej o 10 cm:))) To strasznie miłe uczucie gotować dla innych i widzieć potem puste, niemalże wylizane do końca talerze:)
Składniki:
- filety z łososia
- pęczek świeżej bazylii
- ok. 1/3 szklanki oliwy z oliwek
- spora garść orzechów (użyłam nerkowca)
- 1 duży ząbek czosnku
- sok z cytryny
- sól i pieprz do smaku
Łososia dokładnie umyłam i osuszyłam ręcznikiem papierowym, nie usuwałam skóry. Każdy filet ułożyłam na folii aluminiowej, oprószyłam solą i pieprzem oraz dość obficie skropiłam sokiem z cytryny. Przyprawy roztarłam na każdym płacie ryby by równo ją pokryły, następnie każdy filet zawinęłam w folię.
Piekłam 20 minut w 180 stopniach.
Podczas pieczenia łososia przygotowałam sos: bazylię z czosnkiem i oliwą lekko zmiksowałam w blenderze a orzechy drobno posiekałam. Całość wymieszałam doprawiając na koniec solą i pieprzem.
Upieczonego łososia wyjmowałam z folii płaską łyżką/łopatką tak, by skóra pozostała na folii (piecząc bez skóry istniałoby ryzyko, że delikatne mięso ryby rozpadnie się przy przekładaniu jej na talerz). Rybę polałam sosem z bazylii i podałam z tłuczonymi ziemniakami z dodatkiem koperku, masła i mleczka kokosowego.
Pozostały sos przekładamy do małego naczynia i podajemy na stół.
omnomnom :)
OdpowiedzUsuńale pychota !!
OdpowiedzUsuńSzkoda ,że to nie ja byłam Twoim gościem ,pyszne danie.
OdpowiedzUsuńMniam ale to musiało być pyszne, też miałam dzisiaj łosia ale z patelni :-) może się do ciebie wproszę następnym razem :-)
OdpowiedzUsuńA wpraszajta się wszystkie kobity:)
UsuńFajny ten łosoś, wygląda pysznie :)
OdpowiedzUsuńheheh, mam podobnie...uwielbiam TEN stan:D
OdpowiedzUsuńnooo, teraz to ja czekam na zaproszenie, przyjadę z chalastrą i gotuj;p
Wpadajcie całą rodzinką!:), maluchy wygonimy do zabawy, a my po obiadku hm... winko, piwko, coś mocniejszego?:)
Usuńto prawda, to jest największa radość :) najfajniejsze w kuchni jest zaskakiwanie i przełamywanie schematów. Ile razy od A. słyszałam, że on bałby się tego zjeść gdybym tego nie zrobiła (hihi czasami nie mówię co będzie) :D
OdpowiedzUsuńJa w ogóle nie mówię co będzie, bo zaraz by podejrzliwie patrzył na talerz:P, a tak zajada się i pod koniec go dopiero informuję co właśnie ośmielił się wszamać:)
UsuńKochana, aż zgłodniałam. Musze zrobić rybkę dziś!!
OdpowiedzUsuń